Gdańsk nie chce imigrantów. Mieszkańcy miasta wyraźnie dali to do zrozumienia podczas czterech tłumnych manifestacji, jakie przeszły przez miasto od początku zeszłego roku. Władze miasta nic sobie jednak z tego nie robią i wdrażają „program integracji uchodźców” – wbrew woli Gdańszczan i za ich pieniądze.
Przy okazji, zgodnie z odwieczną „regułą Misia” („najlepsze pieniądze robi się na dużych, słomianych inwestycjach”), współpracownicy prezydenta Adamowicza latają sobie za publiczne pieniądze po świecie: Brema, Gandawa, Oslo… Uczestniczą w spotkaniach, rozbijają się po hotelach (przecież jego wieliczestwo Urzędnik nie może podróżować byle jak), jednocześnie szykując się do kolejnego skoku na kieszenie mieszkańców miasta. Otóż bowiem tzw. „uchodźcy”, gdy już się ich sprowadzi, dostaną mieszkania socjalne z obniżonym czynszem!
Proszę zwrócić uwagę, że niekomercyjne, przeznaczone dla najbiedniejszych, mieszkania socjalne i tak są dofinansowywane przez obywateli miasta. Co więc wymyślą urzędnicy, żeby wepchnąć w nie jeszcze więcej publicznych pieniędzy? Może nie wyremontują jakiegoś torowiska, jakiejś ulicy… Stare kamienice po staremu będą się sypać, podwórka reprezentacyjnego Głównego Miasta dalej będą straszyć ruiną – jak przy Mieszczańskiej – ale za to będziemy mieli swoich własnych, prywatnych uchodźców! Europa, panie!
Nawiasem mówiąc, tajemnicą poliszynela jest w Gdańsku, że owe niekomercyjne mieszkania socjalne wykorzystywane są – pomimo dziesiątek rodzin czekających na nie nawet od kilkunastu lat – w sposób całkiem komercyjny. Miasto traktuje je jak pokoje do wynajęcia, pensjonaty, czy po prostu mieszkania komunalne, dzięki czemu lokalni bonzowie rządzącej Platformy Obywatelskiej mogą bez obaw przyznawać sobie kolejne premie i nagrody…
Imigranci nie zostaną oczywiście zakwaterowani w tych komercyjnych-niekomercyjnych lokalach. Jak udało nam się dowiedzieć, miejscy architekci dostali polecenie przygotowania kolejnych lokali socjalnych w dzielnicach Stogi i Nowy Port-Letnica. One też zbudowane zostaną z pieniędzy podatnika.
To wszystko w imię „solidarności Gdańszczan” – tak przynajmniej argumentuje Piotr Olech. Biorąc pod uwagę stosunek Gdańszczan do pomysłu sprowadzania imigrantów do ich miasta – jest to stwierdzenie wyjątkowo aroganckie i cyniczne – ale jakże w stylu tego środowiska!
Na wyjątkową bezczelność zakrawa też wypowiedź Olecha, jakoby mieszkańcy kreowali „nierealną wizję przybyszów, którzy nie będą chcieli się dostosować, będą roszczeniowi i będą próbować rozwalić nasz system wartości”. Zupełnie ignoruje on fakt, że ci sami imigranci pokazali już co potrafią – w Niemczech, w Belgii, we Francji, w Norwegii… Na wzmiankę dziennikarki o zamachu w Paryżu wykręca kota ogonem, przywołując zamach na rynku w Bejrucie, „o którym nikt w Polsce nie słyszał”…
Może i nikt nie słyszał, ale co to zmienia? Ci którzy giną w zamachach w Syrii nie wyjeżdżają do Europy, bo ich na to nie stać. Wyjeżdżają za to zdrowi mężczyźni, którzy mogliby bronić swoich rodzin przed ISIS, gdyby nie to, że albo sami doń potajemnie należą, albo mają w głębokim poważaniu swoich rodaków, kobiety i dzieci…
Wiadomo już, że miasto organizować chce szereg debat na temat organizowanego programu. Warto wziąć w nich udział, choćby po to, żeby wyrazić publiczny sprzeciw – nie tylko na ulicy, ale także bardziej oficjalnie. Pierwsza odbędzie się prawdopodobnie 14 maja w ECS, druga 4 czerwca w CSW Łaźnia.
Jan Kołakowski