Cztery dni temu z honorami, na najbardziej prestiżowym cmentarzu w Polsce pochowano Stanisława Kociołka, współodpowiedzialnego za masakrę na Wybrzeżu w 1970 roku. Nieco ponad rok minął od pogrzebu – także na Powązkach Wojskowych – Wojciecha Jaruzelskiego, który podpisał wówczas rozkaz otwarcia ognia do robotników. Teraz mamy nowy skandal z udziałem grudniowych antybohaterów, a konkretnie generała Edwarda Łańcuckiego, który według zeznań świadków rozkazy takie wydał. Dziś – rozdaje medale polskim żołnierzom i przemawia na wojskowych uroczystościach.
Grudzień ’70 to jedna z najbardziej ohydnych zbrodni komuny, nie mająca chyba precedensu w dziejach ludzkości. Władza strzelała do swoich obywateli – nie podczas konfrontacji, nie w celu pacyfikacji zamieszek; wysłano wojsko przeciwko ludziom idącym do pracy po zakończonym strajku, po tym jak sam wicepremier, wtajemniczony w zbrodnicze plany, przekonał tych ludzi, żeby do pracy pojechali. Była to z zimną krwią zaplanowana masakra niewinnych ludzi; wiarygodne dane, wbrew fałszowanym już w kilka dni później dokumentom, mówią o co najmniej 326 ofiarach śmiertelnych w samym Trójmieście (badania Wiesławy Kwiatkowskiej).
Edward Łańcucki był jednym z oskarżonych w procesie dotyczącym Grudnia. W 1970 roku był dowódcą 16 Dywizji Pancernej, która strzelała do robotników w Gdańsku. Warto tu przytoczyć fragment zeznań żołnierza wysłanego wówczas pod stocznię, Zbigniewa Molickiego:
– Wiekiera odpowiedział: «Tak jest» i odszedł – dodał świadek. Podkreślił, że dowodzenie nad żołnierzami przejął sam Łańcucki i nakazał im kolejną salwę – w bruk. – Od tych strzałów padło kilka osób; trzy się podniosły, pięć już nie – zeznał Molicki” (cyt za: Interia, 4.01.2007).
Mimo twardych dowodów Łańcucki nie został skazany. Przyczyną był „zły stan zdrowia”.
Łańcucki jest za słaby na salę sądową, nie przeszkadza mu to jednak uczestniczyć w oficjalnych uroczystościach. W 2009 roku wziął udział w obchodach Dnia Weterana w Oławie. W rok później – rada dzielnicy Warszawa-Śródmieście zaprosiła go na obchody zakończenia II wojny światowej. W różnych uroczystościach wojskowych brał udział także w latach 2007, 2008 i 2011. W 2013 roku został nawet odznaczony – w 70 rocznicę bitwy pod Lenino (sic!) otrzymał medal za wybitne zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Wczoraj znów zaproszono go do Oławy, gdzie dekorował oficerów służby czynnej medalami Związku Kombatantów RP.
IPN stanowczo zaprotestował przeciwko udziałowi – nie tylko zbrodniarzy, ale komunistycznych oficjeli w ogóle – w uroczystościach państwowych. Instytut wydał w tym celu odnośne oświadczenie. To skandal, że w wolnej rzekomo Polsce wciąż honoruje się zbrodniarzy.
Jan Kołakowski